Tradycyjną potrawą Niemieckiej ulicy jest carrywurst czyli kiełbasa z dużą ilością curry często podana w tajemniczej panierce i z frytkami, jej smak jest równie tajemniczy co sama potrawa. Na drugim, miejscu plasuje się nieśmiertelny Kebab, najlepszy oczywiście od turka. Pocieszający jest również fakt, że kosztuje właściwie tyle samo co w naszym kraju.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgam86895nNy0yO8csKjMqc5VcBVqcm5RtxAfLSVKUS3TNQg3y6-NB2p3qzREYtDCrbnH80xJaIz3YEg5NuIquDqUHCMobCc5s7F9ZMk9SLyxUAO6yigMKQKYqVB78jrd5fore6H3MgOkQ/s640/ber-4x.jpg)
Pozytywne wrażenie wywarł na mnie także pchli targ, na którym mozna kupić dosłownie wszystko, zestaw klocków lego z przed ponad 18 lat rozpierdolił moje serduszko totalnie. W opór mega są także sklepy z używaną odzieżą i obuwiem, poza tuzinem białych kozaczków można się w nich zaopatrzyć w mało znoszone najacze, conversy czy adasie i do tego wszystkie z krótkich serii, przystępność cen jednak nie porywa do tańca, produkt raczej dla osób, które z grzybicą stóp są są na ty i pałają ogromną miłością do butów.
Byłbym ignorantem i kawałkiem chuja gdybym nie wspomniał o moich opiekunach, którzy dzielnie oprowadzali mnie po przeróżnych zakątkach Berlina. Podróżowanie po mieście to czysta (może poza niektórymi przystankami metra) przyjemność. Wszędzie można dojechać szybko i bez nerwów, a to za sprawą ogromnej ilości dostępnych środków transportu (9 linii metra ) no i oczywiście napojów wyskokowych, które można spożywać legalnie na ulicy.
Mimo gównianej pogody sporo spacerowaliśmy po mieście, szczególną uwagę podczas spaceru trzeba zwracac na rowery, które z prędkością światła napierdalają po chodnikach, nie mówiąc nawet przepraszam. Kwestia przechodzenia przez ulicę też bywa dość upierdliwa, na zielone światło czeka się kilka minut, a czasu na przejście prze pasy jest mniej niż niewiele. Na pocieszenie można w czasie postoju zaczerpnąć duży łyk zimnego piwa.
Jako kulturalni i inteligentni ludzie, nie mogliśmy pogardzić odwiedzeniem kilku galerii i wystaw. Fakt, że akurat trwał europejski miesiąc fotografii w Berlinie zmobilizował nas do ruszenia tyłków z ciepłego mieszkania, dzięki temu mieliśmy szanse obejrzeć prace Petera Lindbergha, Arno Fichera czy Izisa, było naprawdę mega .
Przy okazji wystaw fotograficznych, mieliśmy okazje podziwiać przedziwne instalacje oczywiście z kategorii sztuka współczesna w Berlinische Galerie – Landesmuseum für Moderne Kunst, Fotografie und Architektur.
W międzyczasie tworzyliśmy sztukę w mieszkaniu, a to wszystko przesypiając zazwyczaj pół dnia. Efekty naszych zmagań są jednak ściśle tajne i możliwe, że nigdy nie zostaną opublikowane
Na koniec polecam przyjrzenie się tym ślicznym kociakom czyż nie są śliczne ?
W takim razie currywurst do ręki i w drogę !