Turza

  
   Od niepamiętnych czasów co wakacje jeżdżę odchillować na działkę do moich najlepszych kumpli z dzieciństwa Jareczka i Dareczka. Oczywistościa jest że i w tym roku nie mogło mnie zabraknąć w "kurorcie wypoczynkowym Turza Mała". Tak więc zebrałem dupke w troki i ruszyłem pociągiem w stronę działdowa. Potem jeszcze kilka kilometrów samochodem i voila, jesteśmy na miejscu.

Na mój przyjazd czekali już z niecierpliwościa moi ziomkowie Iza Damian Michał i Dominika. Przeszedłem przez próg i ..... melanż rozpoczęty.

Po pobudce pierwszego dnia trzeba było szybko sięgnąć po cos orzeźwiającego. A przecież każdy wie, że na orzeźwienie najlepsze jest Sarmackie Mocne koniecznie dobrze schłodzone i koniecznie nie na trzeźwo...

Gdy na dworze zapadała ciemność, a dno pierwszej flaszki było juz prawie suche, czym prędzej przyodziewaliśmy nasze kąpielowe rajtki i biegusiem do sauny, pamiętajac o tym żeby przypadkiem nie zdążyć wytrzeźwieć

Po 10 minutach smażenia się w 90 stopniowym ciepełku przychodziła pora na zimny basen

 Trzeba było mocno uważać bo po zimnej kąpieli cudowna moc alkoholu traciła swą moc, ale co to za problem dla prawdziwych twardzieli  !!
  
   Nieodzownym alementem naszego wsiowego wypoczynku było chillowanie, które na wszelakie sposoby uskutecznialismy, trzeba było się jednak mieć się na baczności żeby chillowanie nie zamieniło się w zgonowanie.

Mistrzem chillowania był oczywiście Michał

potrafił odnaleźc się w każdych warunkach

Byłbym wielkim ignorantem gdybym w swojej opowieści nie wspomniał o dwóch cudownych pieskach, które umilały nam pobyt, kradnąc ryby i rozwalajac co noc torebki ze śmieciami po całym kurorcie

Ale jebać to, my je i tak kochamy !!

Nieopodal pasły się także mięsożerne krowy i bocian Bartek, ale z nimi to raczej gadki nie było.

Będąc w Turzy trzeba mieć się cały czas na baczności, bo w okolicy grasuje duch Masona, który to w czasach wojny zawarł pakt z diabłem (cholera wie po co). Tak więc każda nasza wycieczka poza teren posesji była poprzedzona wyzwiskami i przekleństwami skierowanymi do wyżej wymienionego Masona, miało to na celu sprawdzenie czy teren jes wolny od groźnego straszydła lub opętanego dzika

Niestety wyzwiska i darcie mordy nie zawsze przynosiły pożądany efekt, tak wiec codziennie rano dla pewności odmawialiśmy również modlitwy

i tak mniej więcej spędziliśmy tydzień naszego wspaniałego życia...
........

This entry was posted on czwartek, 12 sierpnia 2010 and is filed under ,,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

Leave a Reply