Pan Rzeźba
Archive for czerwca 2012
Dzień Papy
W tym roku podobnie jak w zeszłym dzień ojca wypadł 23 czerwca. Z tej okazji postanowiłem nieco zaszaleć ze swoim Papą. Wstałem nie za wcześnie rano, powoli zrobiłem sobie śniadanie i zasiadłszy wygodnie przed telewizorem rozpocząłem konsumpcję faszerując się przy tym sporą ilością telewizyjnej euro papki. Po skończonym śniadaniu upewniwszy się,że słońce jest już w zenicie rzekłem do mojego płodziciela :
-Jestem gotowy, możemy iść na dach zrywać papę !...
Zabawa była przednia. Smażące słońce i dobrze rozgrzana papa nadawały niepowtarzalny klimat naszej wspólej zabawie. Z każdym zerwanym centymetrem gorącej czarnej papy czułem jak relacje Ojciec-Syn się umacniają. Po 7 godzinach "umacniania" wyznaczony kawałek dachu lśnił świeżą deską, a po papie zosało tylko wspomnienie.
Na zakończenie niesamowitego dnia pełnego przygód upiekłem Papie czekoladowo kawowe cupcakesy z kakaową bitą śmietaną, czekoladą orzechową i malinami ha !
Tak wiem Papo, jestem Twoim najwspanialszym synem
Altana
Altana przy ul. Gałczyńskiego to niezwykłe miejsce...
Przy odrobinie szczęścia można w niej znaleźć prawie nowy plecak, a także ...
zaginiony czerwony koc !
Not another party pic
To był bardzo udany piątek dlatego też zrobiłem kilka mniej lub bardziej udanych zdjęć, które sąą dla mnie mini mapą tego co i jak się działo (niekoniecznie po kolei )...
Właściwie wszystko zaczęło się od filmu "Ray" na Nwym świecie, potem autobus 222 i wylądowaliśmy gdzieś w środku tatr.W znalezieniu drogi pomogła nam przemiła staruszka, jak się potem okazało była to stara wiedźma w przebraniu, czyjająca aż zboczymy z drogi , a nasze biedne zagubione cielska trafią do jej domku na kurzej łapce, na szczęście uratował nas dzielny rycerz wskazując właściwy kierunek podróży.
Zmęczeni podróżą zatrzymaliśmy się w przydrożnej tawernie, Poczęstowano nas tamtejszymi smakołykami, napojono jak trzeba, fajka pokoju też się znalazła. Podczas biesiady okazało się, że będziemy mieli szansę wziąć udział w przeglądzie piosenki różnej, organizowanym rok rocznie przez tawernę Wiktorska. No i jazda T-love, Elvis Presley, Edith Piaf, Myslovitz, Maleńczuk i wiele wiele innych.
Niestety czas nie dał się oszukać pięknym śpiewem i dobrą zabawą i płynąłj jak szalony przed siebie, Dlatego też zwinęliśmy swój ekwipunek , wynajelismy 2 wozy w zaprzyjaźnionej stajni i pojechaliśmy w stronę ziemi obiecanej. Zmęczeni długą podróżą postanowiliśmy zatrzymać się u znajomych znajomych. Uzupełniliśmy płyny i dalej w drogę, w między czasie przyłączyła się do nas cała pielgrzymka poszukiwaczy przygód i dalej kierunek Jerozolima !
W drodze wymienialiśmy się środkami na gardło dyskutowaliśmy o Matematyce, Muzyce, Vege Burgerach i o tym jak zostać pitagorasem. Przyszedł jednak moment wyciszenia modlitwy , zadumy.Dowiedzieliśmy się od sprzedawczni jabłek,że najlepszym miejscem do tego typu spraw jest świątynia Luzter...
To był dobry piątek i skończył, się też dobrze, bo w sobotę rano. Dziękuje wszystkm, którzy się do tego przyczynili, a w szczególności tym co karmili !