Archive for 2010

Beerlin

No Comments »

Trochę to trwało zanim odnalazłem w sobie ziarnko odwagi i oddałem do wywołania kliszę ze zdjęciami z Berlina. Nerwowe obgryzanie paznokci, wyrywanie sobie włosów i jest ! Oto przedstawiam wam krótką i mało spójną relacje z pobytu w Berlinie, enjoy.

Tradycyjną potrawą Niemieckiej ulicy jest carrywurst czyli kiełbasa z dużą ilością curry często podana w tajemniczej panierce i z frytkami, jej smak jest równie tajemniczy co sama potrawa. Na drugim, miejscu plasuje się nieśmiertelny Kebab, najlepszy oczywiście od turka. Pocieszający jest również fakt, że kosztuje właściwie tyle samo co w naszym kraju.


Pozytywne wrażenie wywarł na mnie także pchli targ, na którym mozna kupić dosłownie wszystko, zestaw klocków lego z przed ponad 18 lat rozpierdolił moje serduszko totalnie. W opór mega są także sklepy z używaną odzieżą i obuwiem, poza tuzinem białych kozaczków można się w nich zaopatrzyć w mało znoszone najacze, conversy czy adasie i do tego wszystkie z krótkich serii, przystępność cen jednak nie porywa do tańca, produkt raczej dla osób, które z grzybicą stóp są są na ty i pałają ogromną miłością do butów.
Byłbym ignorantem i kawałkiem chuja gdybym nie wspomniał o moich opiekunach, którzy dzielnie oprowadzali mnie po przeróżnych zakątkach Berlina. Podróżowanie po mieście to czysta (może poza niektórymi przystankami metra) przyjemność. Wszędzie można dojechać szybko i bez nerwów, a to za sprawą ogromnej ilości dostępnych środków transportu (9 linii metra ) no i oczywiście napojów wyskokowych, które można spożywać legalnie na ulicy.
Mimo gównianej pogody sporo spacerowaliśmy po mieście, szczególną uwagę podczas spaceru trzeba zwracac na rowery, które z prędkością światła napierdalają po chodnikach, nie mówiąc nawet przepraszam. Kwestia przechodzenia przez ulicę też bywa dość upierdliwa, na zielone światło czeka się kilka minut, a czasu na przejście prze pasy jest mniej niż niewiele. Na pocieszenie można w czasie postoju zaczerpnąć duży łyk zimnego piwa.

Jako kulturalni i inteligentni ludzie, nie mogliśmy pogardzić odwiedzeniem kilku galerii i wystaw. Fakt, że akurat trwał europejski miesiąc fotografii w Berlinie zmobilizował nas do ruszenia tyłków z ciepłego mieszkania, dzięki temu mieliśmy szanse obejrzeć prace Petera Lindbergha, Arno Fichera czy Izisa, było naprawdę mega .

Przy okazji wystaw fotograficznych, mieliśmy okazje podziwiać przedziwne instalacje oczywiście z kategorii sztuka współczesna w Berlinische Galerie – Landesmuseum für Moderne Kunst, Fotografie und Architektur.
W międzyczasie tworzyliśmy sztukę w mieszkaniu,  a to wszystko przesypiając zazwyczaj pół dnia. Efekty naszych zmagań są jednak ściśle tajne i możliwe, że nigdy nie zostaną opublikowane 

Na koniec polecam przyjrzenie się tym ślicznym kociakom czyż nie są śliczne ? 
W takim razie currywurst do ręki i w drogę !


Melanż w głowie

No Comments »

Za sprawą głosowania, które odbyło się w środę wieczorem dnia 17 listopada 2010 roku, Postanowiliśmy rozstrzygnąć kwestie wcześniejszego wyjazdu do Krakowa, który to miał mieć miejsce następnego dnia roboczego (w tym wypadku był to czwartek 18 listopada 2010 ).Wyniki wyborów jednomyślnie wskazały na to, że szykuje się 2 dniowy melanż gdyż jest większy niż 1 dniowy. No to jazda ziomki....

Po przyjeździe i rozbiciu obozu w mieszkaniu Nataszy postanowiliśmy zacząć naszą przygodę od podobno najlepszych zapiekankersów w Krakowie Cel dosyć szybko został osiągnięty potem parę małych buteleczek cytrynówki i jazda na podbój miasta !

Kilka flaszek dalej, w okolicach rynku spotkaliśmy Erosa Spętanego. Krótka wymiana spojrzeń i już wiedzieliśmy, kogo mitologiczny bóg będzie dzisiaj gościł. Było bardzo przyjemnie muzyka grała,odbywały się inteligentne rozmowy, cytrynówka została obalona w mgnieniu oka, na nieszczęście  podobnie jak głowa gospodarza. Nie chcąc nadużywać jego gościnności, grzecznie opuściliśmy jego skromne progi. Potem były tańce zabawy ze zwierzętami i wiele innych atrakcji, których niestety nie przytoczę ze względu na duże zamglenie miasta tego wieczoru.... 

Następny dzień za sprawą zażytego apapu nie przyniósł nam kaca giganta, zjedliśmy natomiast spoko śniadanie, (propsy dla Nataszy). Umyliśmy także swoje zbejowane mordki i dowiedzieliśmy się,także z telewizji czym jest nie brutalny gwałt. Potem obiad na mieście i największe kotlety schabowe w Polsce, z którymi nawet bardzo głodne modelki miały spory problem..

Po małej drzemce przyszła pora na revoltę, były wiertarki były młoty pneumatyczne był także zawodowy górnik, dla którego wielki szacunek (czym sie chopie).i byłoby naprawdę spoko gdyby nie było przemiłej ochrony, dla której położenie nóg na stoliku to nawoływanie do barbarzyńskiej walki na śmierć i życie, ehh.... Korzystając z okazji, że znaleźliśmy się na dworze nie omieszkaliśmy spróbować jak o 5 rano smakuje cytrynówka, Jak zwykle nas nie zawiodła !  

Na koniec gorące podziękowania dla Nataszy, która przygarnęła pod swoje skrzydła biednych alkoholików z warszawy, nakarmiła, napoiła i wlewała razem z nimi hektolitry cytrynówki do swojego żołądka przy okazji oprowadzając nas po najciekawszych krakowskich pubach. Dziękujemy !, odwdzięczymy się totalnie

Joyeux anniversaire

No Comments »


Drogi Michale, Z okazji tego, że 1 października po raz trzeci opuściłeś swoich ziomków, pod pretekstem "studiowania" farmacji w Lublinie, (szczerze, do tej pory się zastanawiam czy taka miejscowość naprawdę istnieje) nie życzę ci NIC !.  Chcę natomiast życzyć Ci samych wspaniałości z okazji 21 rocznicy urodzin, cieszę się niezmiernie, że w końcu możemy pojechać do Las Vegas i legalnie przejebać w kasynie wszystkie pieniądze naszych babć i dziadków, samochody naszych starych i zabawki naszych dzieci i....!


Żeby nauka szła Ci zawsze tak wspaniale !





A piwko wchodziło równie cudownie


Żebyś zawsze dmuchał jeden materac wspólnie z ziomkami


Żebyś zawsze pamiętał o tym kiedy cieszysz japsona !


I Żeby zawsze było najlepiej !! 

Mobileroids

No Comments »

 I tak kolejny rok "nauki" rozpoczęty, minął też rok od pierwszego wpisu czyli wypadałoby zacząć coś nowego. Zainspirowany tym co znalazłem w sieci i w prasie postanowiłem posegregować zdjęcia, które zalegają mi w telefonie wypieprzyć całkiem nieprzydatne i zostawić same perełki. Przedstawiam wam zatem efekt mojej trzymiesięcznej pracy z aparatem 3,2 MEGA. Mam nadzieję, że wśród kibli, trupów i tłumików znajdziecie tu coś co was wzruszy...






Wszyscy jesteśmy Jeleniami

No Comments »


Jeżeli byłeś w zeszłym roku w Chałupach z z pewnością brałeś udział w chociaż jednej jeleniowej imprezie. Rogate szaleństwo szaleństwo do białego rana, kapiele bezubraniowe o wschodzie słońca.... ahhhh


W tym roku także nie mogło zabraknąć Jagerowej imprezy, tym razem nadmorskim "centrum imprezowym"  została mianowana Łeba. Stada Gofrożerców, Rodziny z Dziećmi to nie lada wyzwanie, ale nie ma takiego problemu, z którym jeleń by sobie nie poradził. Tak więc jeszcze tylko wypełnić kilka kwitków, zimny Jagermeifter w dłoń i lecimy...
.




Parkiet kipiał energią baunsujacego tłumu, a w powietrzu mozna było wyczuć dziwną magiczną aurę wprowadzającą ludzi w mistyczny trans.



Sprawcy a właściwe sprawców całego zamieszania nie trzeba było długo szukać 


 No i nie ma się co dziwić bo mając takie wsparcie Spoxowi zaczarować dancefloor nie było trudno






Jednak to jeszcze nie koniec niespodzianek w tym roku ekipa Jelenia dostała w prezencie nową furkę, od razu zrobiliśmy z niej dobry użytek



Jeszcze tylko posprzątać 



i do Domu :( 


Turza

No Comments »

  
   Od niepamiętnych czasów co wakacje jeżdżę odchillować na działkę do moich najlepszych kumpli z dzieciństwa Jareczka i Dareczka. Oczywistościa jest że i w tym roku nie mogło mnie zabraknąć w "kurorcie wypoczynkowym Turza Mała". Tak więc zebrałem dupke w troki i ruszyłem pociągiem w stronę działdowa. Potem jeszcze kilka kilometrów samochodem i voila, jesteśmy na miejscu.

Na mój przyjazd czekali już z niecierpliwościa moi ziomkowie Iza Damian Michał i Dominika. Przeszedłem przez próg i ..... melanż rozpoczęty.

Po pobudce pierwszego dnia trzeba było szybko sięgnąć po cos orzeźwiającego. A przecież każdy wie, że na orzeźwienie najlepsze jest Sarmackie Mocne koniecznie dobrze schłodzone i koniecznie nie na trzeźwo...

Gdy na dworze zapadała ciemność, a dno pierwszej flaszki było juz prawie suche, czym prędzej przyodziewaliśmy nasze kąpielowe rajtki i biegusiem do sauny, pamiętajac o tym żeby przypadkiem nie zdążyć wytrzeźwieć

Po 10 minutach smażenia się w 90 stopniowym ciepełku przychodziła pora na zimny basen

 Trzeba było mocno uważać bo po zimnej kąpieli cudowna moc alkoholu traciła swą moc, ale co to za problem dla prawdziwych twardzieli  !!
  
   Nieodzownym alementem naszego wsiowego wypoczynku było chillowanie, które na wszelakie sposoby uskutecznialismy, trzeba było się jednak mieć się na baczności żeby chillowanie nie zamieniło się w zgonowanie.

Mistrzem chillowania był oczywiście Michał

potrafił odnaleźc się w każdych warunkach

Byłbym wielkim ignorantem gdybym w swojej opowieści nie wspomniał o dwóch cudownych pieskach, które umilały nam pobyt, kradnąc ryby i rozwalajac co noc torebki ze śmieciami po całym kurorcie

Ale jebać to, my je i tak kochamy !!

Nieopodal pasły się także mięsożerne krowy i bocian Bartek, ale z nimi to raczej gadki nie było.

Będąc w Turzy trzeba mieć się cały czas na baczności, bo w okolicy grasuje duch Masona, który to w czasach wojny zawarł pakt z diabłem (cholera wie po co). Tak więc każda nasza wycieczka poza teren posesji była poprzedzona wyzwiskami i przekleństwami skierowanymi do wyżej wymienionego Masona, miało to na celu sprawdzenie czy teren jes wolny od groźnego straszydła lub opętanego dzika

Niestety wyzwiska i darcie mordy nie zawsze przynosiły pożądany efekt, tak wiec codziennie rano dla pewności odmawialiśmy również modlitwy

i tak mniej więcej spędziliśmy tydzień naszego wspaniałego życia...
........